Hej Kochani ❤
3 tygodnie temu przydarzyła mi się ciekawa historia, która chciałabym
Wam opowiedzieć, aby również samemu zapamiętać, ponieważ powoli ja zapominam.
Pewnej środy weszło mi szkło w stopę, właściwie to nie wiedziałam
co to jest, ale zaczęło mnie kluć tak, jakby ktoś mi szpilkę wbijał gdy chciałam
na niej stąpnąć. Zobaczyłam jakieś opiłki szkła, wiec założyłam, ze to szkło. Próbowałam
je usunąć, ale bezskutecznie.
Rano się obudziłam, to samo. Mowie sobie no ładnie, cały dzień
będę teraz usuwała szkło, a miałam wolny dzień, dzieci w szkole, piękne słońce świeciło
i tyle planów na fajne wykorzystanie tego czasu. Ale nic.. Pisze siostra moja, która
się długo nie odzywała do mnie: Co tam Angusiu słychać? Ja jej na to: Wyciągam szkło.
Ona: To jedz do szpitala, bo inaczej zrośnie się i cały czas będzie Cię bolec.
Myślę sobie: Kurczę, ale perspektywa…Na chwile wszedł lek, ale
myślę sobie, takie piękne słońce , no nie,
nie będę siedziała poł dnia w szpitalu, ale zaraz: A jak się wrośnie…hehe
Następny SMS od przyjaciółki tym razem: Co Angelusia słychać? Co odpowiedziałam wiecie, a ona na to: Idź się pooczyszczaj…
No faktycznie, postanowiłam się pooczyszczać, a do szpitala pojechać
jak będzie ciemno.
Siadłam w oranżerii, gdzie słońce wpadało z każdej strony, podłubałam
trochę w stopie. Ale nic…
Nagle czuje, jak Zuzia mówi : Idź na ogród , i po prostu
popracuj trochę w ogrodzie. Umysł mówi: Ciekawe jak, skoro stąpać nie mogę.
Zuzia : Stój na brzegu stopy, i delektuj się i tyle.
No i poszłam… I tam się już zatraciłam , właśnie w tu i
teraz, powoli bez pospiechu, bo szybciej nie mogłam. Najbardziej zajęłam się różą swoja, która dopieściłam z każdej strony, .I
tak upłynęły 3 godziny, gdy poczułam, ze już starczy, ze się dopełniło, była za
5 3 , pora iść po synka do szkoły.
Poszłam wiecie co się stało: Noga mnie już nie bolała, prawie
biegłam , szkło się zmyło, czułam dyskomfort, ale takiej przeciętej skory, a
nie szpilki.
I teraz zobaczcie z tego przykładu co się wydarzyło. 2 różne
osoby dają mi swoje rozwiązanie na problem. Trzecim rozwiązaniem był głos
Zuzi(duszy mej) poszłam za tymi zostałam uzdrowiona.
Spójrzcie co byłoby, gdybym, poszła droga umysłu, weszła w
lek i pojechała do szpitala.
I tu i tu noga by wyzdrowiała, ale jaka drogę bym musiała przejść…
1 przypadek: szpital, ciecie, czas, nie pojechałabym w sobotę z synem do uniwersytetu, ból brak słońca,
strach.
2 przypadek: słońce, uzdrowienie, radość przebywania w
przyrodzie, róża ożyła, ogród ożył, dostałam dawkę świeżego powietrza i spełnienie, połączenie i miłość.
Ale tu i tu koniec tego byłby taki sam.
Warto iść droga duszy? I to się tyczy naszych wyborów. W każdej
chwili mamy wybór, czy idziemy droga duszy czy umysłu. Czy wybieramy miłość czy
lek.
Prześlij komentarz