GŁOS DUSZY LUB GŁOS UMYSLU

poniedziałek, 8 sierpnia 2016
data:post.title

Podzielę się z Wami swoim spostrzeżeniem  :-)
Niby drobna rzecz, a taka ważna zarazem. I przez to,ze jest drobna ,łatwo tego nie zauważyć, nie zauważyć jak czasem umysł z nami zagrywa.
Wczoraj miałam jechać nad morze, miała być piękna pogoda, obiecałam sobie, ze wezmę Sonie (suczkę) nad morze. Umówiłam się również z rodzicami, ze spotkamy się nad morzem na plaży.
Rano dzwonią, ze oni nie pojada, bo pogoda jednak nie za ładna itd. Następnie mój młodszy syn mówi, ze on tez nie chce jechać i chce iść do taty. Każdy mówi, taka pogoda brzydka, nie będzie słońca, zobaczysz. Do plaży mam 2 godziny drogi szybkiej jazdy w jedna stronę.
I tak zaraz umysł zaczął mi podpowiadać, ze może jednak to bez sensu, taka podroż długa a jak będzie zimno, "nikt" nie chce jechać. Może faktycznie innym razem. Następna kwestia, ze Oliver nie jedzie( a nigdy od 8 lat , odkąd się urodził,nie wyjeżdżałam nad morze bez niego), wiec tu następna poprzeczka dla mnie.
Ale patrze w oczy Soni i w swoje serce i czuje cala sobą, ze chce pojechać, nieważne jaka pogoda i nieważne ile będę jechała i jak krotko będę.
Co dla umysłu znów wydało się nielogiczne. Ale ja już poczułam w sercu, poczułam jak będę się czuła jak pojadę. I podjęłam decyzje ,ze pojadę.
Ostatnie jeszcze podejście do starszego syna (17 letniego , wiec nie liczyłam na wiele, raczej dla formalności pytałam :-)). David pojedziesz,ze mną i z Sonia nad morze.? On mówi: Ok. Niech będzie  I pojechaliśmy w trójkę.
No i czas był cudowny 
W drodze syn cały czas opowiadał o sobie, o czym w domu nie chce mówić. Sonia na plaży była przeszczesliwa jak dziecko, które pierwszy raz loda. A ja byłam te 4 godziny po prostu w medytacji, można by rzec.Po prostu byłam i delektowałam się chwila. 
A wracając do domu, cala drogę towarzyszył mi zachód słońca.
I tak się dzieje za każdym razem, gdy posłucham tego cichutkiego głosu, który jest, czuje się w domu. ZAWSZE. Zawsze to ma głębszy sens, gdy patrzy się na to później z szerszej perspektywy i zauważam jak zwykle, ze wszystko jest w idealnej perfekcji.
Nawet to, ze Oliver nie pojechał, to tez miało swój sens.
I w ogóle widzę jak dusza nas prowadzi, jak do rożnych sytuacji w życiu przygotowuje, a my często w tej paplaninie umysłu tego nie widzimy ( ale to już temat na oddzielny post)
Jedno jest pewne, WARTO słuchać tego subtelnego głosu , który jest w nas, bo to ma większy sens i tego już umysł nie obejmie.




Brudny pies to szczęśliwy pies :-))


David i Sonia :-)

Ta mina Soni, jak szczęśliwa była tarzając się w piachu jest bezcenna :-))

Zachód słońca w drodze do domu.





Prześlij komentarz